Altanka – zrób to sam
Wprawdzie na tym blogu piszę głównie o wyjściach w teren i tym co tam możemy spotkać ale … tutaj zrobię wyjątek. Blog jest głównie o tym co porabiam, tak więc: zbudowałem altankę… zupełnie samemu.

Zacznę od początku: sam wymyśliłem jak powinna wyglądać. Wejście w narożniku, ze skosa – tak prowadzi droga z domu ;). No zresztą, altanka jest w narożniku i tu druga trudność: nie ma tam konta prostego. No a trzecia sprawa to niemałe wymiary altanki: 5m x 4,5. I to chciałęm zbudować samemu. To by chyba było na tyle tych trudności.
Pierwsze co, to wstępner opracowanie wyglądu. Potem kartka, długopis i liczymy ilość drewna, którą trzeba zamówić w tartaku. Jaka grubość? Hmmm, fantazja pozwoliła mi użyć grubości jaka jest używana do budowy domu czyli: słupy 14cm x 14cm, krokwie 14cm x 7cm.

Zdecydowałem się na tartak aby obniżyć koszty pośredników, zresztą niepierwsze moja zamówienie w tartaku. Drewno zamówione, dostawa po 2 tygodniach.

W oczekiwaniu na drewno, kupiłem kolejne potrzebne elementy jak długie wkręty do drewna, łączniki do drewna. Finalnie oczywiście tego wszystkiego było duuuużo więcej. No dobra, chyba wszystko. No to budujemy.

Jednym z ważnych rzeczy, na któe zwróciłem uwagę to wysokość altany. Chodizło o to by nie zbyła zbyt wysoka, żeby słońce się nie dostawało ale również zbyt niska – aby dało się wejść bez kurczenia głowy. Ale. Do tego jeszcze należało wziąć poprawkę na wypuszczenie dachu poza słupy.
W mojej sytuacji było o tyle łatwiej, że pierwszy słupek był przyklejony do stalowego słupa ogrodzenia. W tym celu należało jedynie przyspawać taki płaskownik, który będzie potrzymywał ten pierwszy słupek. Na początek zrobiłem 3 pionowe słupy oraz łączące je belki. Potem uzupełniłem zastrzałami. Potem zamknąłem bryłę altany. Usupełniłem wszelkie zastrzały, łączniki do drewna i wkręty.

Dawimy się z dachem. I to było prawdziwe wyzwanie. Jak postawić 2 pierwsze krokwie samemu? Zmierzyłem odległość od pionowych słupków po przekątnej altany. Wyszła mi jakaś odległość. Na trawie położyłem 2 krokwie dokłądnie z takim rozstawieniem + odpowiedni kąt między tymi krokwiami. Teraz na trawie mogłem połączyć te krokwie (naciąć po 50% oraz wywiercić dziurę na śrubę). Dodatkowo w odległości równej przekątnej altany, wykonałęm podcięcie drewna aby krokwie wspierały się i pasowały do stojącej konstrukcji altany. Przed montażem tych belek, przygotowałem sobie (z krokwi, które na koniec będę używał) konstrukcję / podest, po którym mogę w łatwy sposób sięgnąć wierzchołka dachu altany. Dodatkowo postawiłem pionowo jdną krokwię, tak by służyła jako element do podtrzymania tych pierwszych krokwi. Dość łatwo mi poszło z montażem krokwi. Potem zamontowałem kleszcze. Są to poziome 2 belki, które łączą te pierwsze belki. Jest to element konstrukcyjny i usztywniający całą konstrukcję. Dodatkowo wymyśliłem, że te kleszcze posłużą mi do montażu … hamaka, kiedy już altanka będzie gotowa. Ot, taka wygoda. No ale to trzeba było zaplanować już w tej fazie.

Kolejnym etapem był montaż pozostałych krokwi. Wpierw postawiłem wszystkie narożne a następnie środkowe. Systematycznie wszystko było montowane przy użyciu wkrętów do drewna (24 cm i 26 cm), łączników do drewna oraz śrub. Nie kupowałem śrub o konkretnej długości. W zamian za to posłużyłem się prętem gwinowanym – nie wiedziałem jakiej długości śruby będę potrzebował.


Kiedy miałem ogólny zarys dachu miałem wykonany to przystąpiłem montażu krótkich krokwi, wspierających główne krokwie w dachu. Chodziło o to, żeby płyty, którymi pokryłem dach miały wsparcie i nie uginały się od śniegu. Dodatkowo: łączenia tych płyt wykonałem właśnie na tych krokwiach. Dzięki temu ich nie widać od środka. No dobra, skoro już o płytach: samo docinanie i montaż nie był jaki trudny co … ona wydawały mi się dużo cieższe niż sobie założyłem. W sensie, to była główna trudność z ich montażem. Ale też się udało.
Kiedy już miałem zamontowane płyty, przystąpiłem do montażu gonta. Znowu: trzeba policzyć powierzchnię dachu, wziąć zapas na spady i brzegi. Kupić gwoźnie i … dokształcić się, jak dobrze zamontować gont. Skorzystałem z Castoramy bo w Olkuszu nie było gontu od ręki. Dzięki temu też dach wyszedł mi ok. 200 zł taniej. Na początku montowałem gont z ziemi, z drabiny – ile się dało. Ale z czasem wiedziałem, że będę musiał wejść na dach. Dla bezpieczeństwa zbudowałem sobie poręczówkę z liny alpinistycznej – z każdego boku wychodziła lina na wierzchołek. Tak liny te łączyły się ze sobą. Dzięki temu wchodząc na górę, ustalałęm sobie długość ląży przy uprzęży i mogłem kłaść gont w koło. Z instrukcji wyczytałem, że najlepsza temperatura na kładzenie gontu to ok. 20-25 st. C. Nawet u mnie była taka ale …. nikt tam nie pisał, że jeżeli świeci bezpośrednie słońce na gont (mocno się nagrzewa) i po nim masz wejść to bardzo łatwo go uszkodzisz. Na początku bardzo delikatnie wchodziłem na dach. Wręcz bardziej wciągałem się rękoma niż wykorzystywałem tarcie w butach. Do tego użyłem małpy czyli taki przyrząd alpinistyczny do podchodzenia po linie. Czyli każdorazowo z dołu brałem 10 gontów na ramię (bez folii ochronnej) i wchodziłem na dach. Dla niezorientowanych: gonty są strasznie cieżkie, paczka (22 sztuki) waży ponad 30 kg. Czyli ja każdorazowo wchodziłem na dach z 15 kg gontu. Powoli, powoli i w końcu przybiłem gont do dachu. Pozostało wykończenie narożników. Dociąłęm z gontów prostokąty i już zupełnie na luzie (wiedziałem, że to już prawie koniec altany) przybijałem te prostokąty.

Bardzo dobrze pamiętam, kiedy to skończyłem i mogłem zejść po drabinie na dół. Muszę powiedzieć: kosztowało mnie to bardzo dużo wysiłku. Altankę budowałem ok. półtora tygodnia.
—-
Gdyby ktoś pytał: grilla z wędzarnią – też samemu wybudowałem ;).